Dziś przez ponad 2 godziny chodziliśmy w butach swoich rodziców. Nie było to miłe doświadczenie, a kiedy usłyszeliśmy "możecie już założyć swoje" to wszyscy z ulgą zareagowaliśmy słowami "wreszcie". Nie były za ciasne. Wręcz przeciwnie.
Wszystko po to, by poczuć co to znaczy "wejść w czyjeś buty". Tak dosłownie.
Wszystko zaczęło się od próby wspólnego zdefiniowania co to takiego jest "poczucie własnej wartości". Udało nam się to wspólnie ustalić, bez podawania nam przez panią Ewę. Zastanawialiśmy się co na to wpływa. Ustaliliśmy, że na poczucie własnej wartości mają wpływ:
-nasi rodzice
-rodzeństwo
-koleżanki i koledzy,
-babcia i dziadek
-pani w szkole
Wszystko zależy od tego co do nas mówią, jak się wobec nas zachowują, czy to co słyszymy jest miłe. Wpływ ma na to także to, czy nasi rodzice nas przytulają. Jednogłośnie stwierdziliśmy, że przytulanie jest bardzo przyjemne. Jednak zawyżone i obniżone poczucie własnej wartości są złe i mogą mieć fatalne skutki. Szczegółowo omówiliśmy to, podając konkretne przykłady.
Zastanawialiśmy się jak to jest u nas w klasie z miłymi słowami oraz tymi złymi. Przywoływaliśmy je w pamięci. Na szczęście tych złych nie było aż tak dużo. Mówiliśmy także o tym, czy zdarzało się tak, że nasza Pani mówiła nam coś, po czym zrobiło nam się przykro. I rzeczywiście była taka sytuacja w pamięci jednej z nas, "ale pani mnie potem przeprosiła". Obiecaliśmy sobie mówić o ty, by takich błędów nie popełniać na przyszłość. Oby nam się udało.
Zastanawialiśmy się też, dlaczego takie słowa, które sprawiają przykrość sobie mówimy i kiedy to robimy:
-kiedy ktoś nas zezłościł
-kiedy mama pokłóci się z tatą, to wtedy nam się niechcący obrywa
-siostra jest na mnie zła, bo musiała mnie pilnować i ciagle na mnie "warczy", ale mama z tatą nie; niektórzy z nas stwierdzili, że "to dlatego,że dorasta"
-kolega lub koleżanka "oberwała" w domu
- w domu wszyscy na siebie krzyczą, więc my także tak się zachowujemy wtedy.
No właśnie. Puenta naszej rozmowy była taka- zanim kogoś ocenimy, coś mu powiemy, powinniśmy zapytać go lub zastanowić się dlaczego wobec nas jest niemiły. Pewnie coś złego się dzieje, dlatego warto "wejść w jego buty" z nim szczerze z nim porozmawiać.
A potem było u nas "krokusowo". By przejść po "naszej" polanie usłanej dywanem z krokusów, trzeba było uważać, by żadnego nie zdepnąć. To nie było łatwe. Każdy wybrał sobie owada, którego obserwował i biegał za nim od krokusa do krokusa. Przyjrzeliśmy się z bliska budowie kwiata. Ale były też nasze zabawy, rozmowy, wspólne wygłupy. Wszystko jak za starych, dobrych czasów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz